
Nauczyłem się swingu golfowego z książki. „Pięć lekcji” Bena Hogana było moją biblią przez pierwszych pięć lat gry. To było w latach 80. i Hogan uchodził wówczas za osobę niemal mistyczną. Był wyjątkowy. Robił wyjątkowe rzeczy. Pokonywał wielkie trudności. Podobno jego ojciec popełnił samobójstwo na oczach małego Bena, a on sam w trakcie kariery uległ wypadkowi drogowemu, po którym większość lekarzy nie dawała mu szans na dalszą grę w golfa. Rok później Hogen wygrał U.S. Open. Był moim bohaterem, kiedy zacząłem grać w golfa i starałem się naśladować jego swing. Nikt jednak nie powiedział mi niestety (a byłem wówczas zbyt głupi, by się zorientować), iż książka, z której się uczyłem, powinna być zatytułowana „Jak zagrać slice’a”.