Now Reading
Jarosław Sroka wchodzi do gry

Jarosław Sroka wchodzi do gry

Na rozmowę umawiamy się dzień potem, jak został wybrany nowym prezesem PGA Polska. Na lotnisku we Wrocławiu, skąd w pośpiechu wraca do Warszawy, by zaraz potem wsiąść w kolejny samolot, tym razem do Gdańska. Jarosław Sroka zdradza, dlaczego zdecydował się pokierować polskimi zawodowcami.

Golf&Roll: Jest Pan chyba bardzo zajętym człowiekiem. Skąd zatem pomysł, by zająć się jeszcze taką organizacją jak PGA Polska?

Jarosław Sroka: Tak, jestem bardzo zajęty, ale pokusa zrobienia czegoś nowego, łączenia przyjemnego z pożytecznym, była zbyt duża. To duża frajda dzielić się swoimi doświadczeniami, kontaktami oraz wiedzą z innymi. Współpracować z ludźmi, którzy reprezentują zupełnie nowy dla mnie wymiar, styl myślenia, charakter pracy. A jakby tego było mało, to wspólnym mianownikiem tego wszystkiego jest golf, czyli fantastyczny sport i pasja w jednym. Jako gracz amator, dość uważnie obserwujący ten świat, nie mam też wątpliwości, ze wchodzimy w nowy, ważny rozdział związany z jego rozwojem. Golf stał się dyscypliną olimpijską, przybywa graczy, nowych pól. Następuje powolna, ale systematyczna profesjonalizacja tej dyscypliny, zmienia się jej odbiór społeczny. To wielka frajda i wyzwanie być jednym z akuszerów tego nowego rozdania. A teraz wzorem innych, zapyta mnie też pewnie Pani, jak to jest, ze amator został prezesem stowarzyszenia zrzeszającego zawodowców? Nie powiedzieli mi, że to niemożliwe, więc to zrobiłem! – powiedział legendarny, francuski oceanograf Jacques Cousteau po zejściu na dno Rowu Mariańskiego. Ze mną jest podobnie, przyjąłem propozycję zanim zajrzałem do statutu stowarzyszenia…

Golf&Roll: Co chce Pan osiągnąć jako prezes PGA Polska?

J.S.: W trakcie swojej „wyborczej” prezentacji dla członków PGA wiele mówiłem o konieczności dynamicznego rozwoju stowarzyszenia i to na bardzo wielu polach. Priorytetem będzie stworzenie solidnego budżetu tej organizacji. Wspólnie z zarządem podejmiemy próbę zbudowania silnej grupy stabilnych, solidnych sponsorów. Pozyskane pieniądze chcemy zaś przeznaczyć na realizację długofalowej, kompleksowej strategii podnoszenia kwalifikacji sportowych i dydaktycznych członków PGA Polska. Motorem rozwoju tej organizacji musi być profesjonalizm, a zatem konieczne jest pilne wdrożenie wszechstronnego programu systematycznego podnoszenia oraz weryfikacji umiejętności instruktorów i trenerów. Taki program już powstał i jest obecnie wewnętrznie konsultowany. Dołożę wszelkich starań, żeby zaczął obowiązywać jeszcze jesienią tego roku. To musi być kluczowy element naszej strategii działania na najbliższe lata, merytoryczna wizytówka, swoisty znak jakości i zobowiązanie do promowania najwyższych, profesjonalnych i etycznych standardów.

PGA Polska powinna pielęgnować swój status organizacji „pierwszego wyboru” dla wszystkich tych, którzy pracują nad rozwojem golfa w Polsce. Dlatego też zamierzam rozpocząć poważne rozmowy z Polskim Związkiem Golfa na temat długofalowej, partnerskiej współpracy. Prezes Marek Michałowski jest moim serdecznym kolegą. Woli współpracy nie brakuje, wzajemnej sympatii i szacunku również i myślę, ze znajdziemy rozwiązanie satysfakcjonujące obie strony. Wierze, ze naszymi atutami w tej dyskusji nie będą jedynie aspiracje, ale konkretna jakość, która wiąże się z naszą pracą oraz tworzoną właśnie strategią. Zresztą, zamierzam rozmawiać ze wszystkimi, którzy mają jakikolwiek udział w pracach na rzecz rozwoju tego sportu. Powtórzę, PGA Polska nie może być organizacją peryferyjną, nie może być postrzegana jako hermetyczny cech zawodowy, broniący jedynie swoich przywilejów. Pod moim kierownictwem na pewno tez nie będzie towarzystwem wzajemnej adoracji. Czeka nas więc seria poważnych, wewnętrznych dyskusji, bardzo dużo pracy. To jeden z moich celów, by doprowadzić w PGA do „intelektualnego fermentu”, do otwartej wymiany poglądów na temat roli i przyszłości stowarzyszenia w Polsce. A lista tych kluczowych obszarów jest dość długa – od wspomnianego już finansowania działalności, poprzez podnoszenie kwalifikacji, promocje, a nawet komunikacje wewnętrzną. Moją wielką ambicją jest włączenie wszystkich, powtarzam, wszystkich członków w te kluczowe debaty oraz projekty. Dyskusja musi być transparentna, a decyzje czytelne dla wszystkich. Dlatego tez zamierzam powołać grupy robocze, które uzupełnią prace kilku komisji działających już w stowarzyszeniu. Wspólnie zajmiemy się wykuwaniem przyszłości PGA Polska. Mam nadzieję, ze ten czasochłonny, ale bardzo wartościowy tryb konsultacji zakończymy w tym roku. Co jeszcze? Dla własnego dobra musimy rozstrzygnąć dylemat: trener, czy zawodnik? Obowiązujący często model: przeciętny zawodnik i slaby trener w jednym nie ma przyszłości. Oczekuję więc pogłębionej dyskusji i szybkich wniosków. Jak już wspomniałem lista „spraw ważnych i pilnych” jest znacznie dłuższa. Kwestie naboru nowych trenerów, miejsce PGA Polska w strukturach europejskich, organizacja turniejów, dobór organizatorów, procedura ich wyłaniania, kwestie etyczne, naganne zachowania i postawy.

Golf&Roll: Co jest głównym problemem tej organizacji? Czy jest to zły PR w środowisku golfowym? Trenerom jest ciągle wytykane, że są ogrywani przez amatorów, choć ich główną rolą jest przecież nauczanie golfa…

J.S.: To jest właśnie jedno z tych wyzwań. Jak mawia mój serdeczny kolega, czy ornitolog musi umieć latać? Ilu zna Pani na świecie utytułowanych trenerów, którzy są jednocześnie dobrymi zawodnikami? Ilu zawodników potrafi dobrze uczyć? A czy w ogóle powinni? Moim zdaniem nie muszą, także dla dobra całego środowiska trenerów. PGA musi tworzyć warunki rozwoju dla tych, którzy chcą być profesjonalnymi trenerami najwyższej próby i musi jednocześnie dbać o tych, którzy nauczać nie chcą, bo dla nich ważniejsza jest kariera sportowa. Mówimy o dwóch różnych światach. Bardzo ciekawy jestem opinii stowarzyszenia na ten temat, bo swoje, ugruntowane zresztą przemyślenia, już mam. To spostrzeżenia klienta, ucznia. A zła reputacja wielu trenerów? Widziałem już wiele na polskich polach, ale proszę mi wierzyć, że nie jest to nic takiego, co powinno kłaść się cieniem na całym środowisku. Podłej jakości, leniwych, czy podpitych instruktorów spotykałem też w Hiszpanii, czy Turcji. Co wcale nie znaczy, ze będziemy takich tolerować w naszym stowarzyszeniu. Nie będziemy.

Golf&Roll: Czyli zgadza się Pan z tym, że takie odczucie się pojawia?

J.S.: Myślę, że więcej jest w tym przypadku niedopowiedzeń, czy złej woli, niż rzeczywistych faktów. Jeżeli cokolwiek mógłbym zarzucić swoim poprzednikom, których ciężka prace bardzo doceniam, to właśnie jedynie pewne zaniedbanie profesjonalnej komunikacji ze światem. Postaramy się to zmienić.

Golf&Roll: W którym momencie golf pojawił się w Pana życiu?

J.S. Za późno! Nie, za wcześnie! (śmiech) Za późno, żeby grać na miarę moich aspiracji, ale zbyt wcześnie, bo zdążył już zatruć najlepsze lata mojego życia. A zaczęło się jak zwykle od przypadku. Dwóch kolegów zabrało mnie do Rajszewa i po kilku tygodniach już nie chcieli ze mną grać. Pozrywałem sobie przyczepy mięśni na żebrach, okaleczyłem dłonie, porzuciłem grę w tenisa. Na marginesie, sam staram się być chodzącym przykładem na to, że golf nie jest jedynie dla tych, którzy nie mogą już grać w tenisa. Z czasem golf zaczął narzucać lokalizacje wakacji, a z czasem nawet trasy dróg powrotnych do Warszawy. Bo przecież dobrze jest nie pominąć Krakowa, miło jest mieć po drodze Częstochowę, sympatycznie jest zajrzeć do Międzyzdrojów, choć akurat tam nigdzie nie jest mi po drodze… Wszystkich znajomych przestrzegam, że golf wciąga jak bagno, z czasem zapadasz, lub raczej zatracasz się w nim coraz głębiej. Córki nie dały się namówić, ale żona owszem i zupełnie dobrze sobie radzi.

Golf&Roll: Czy do golfa podchodzi Pan ambicjonalnie?

J.S.: Tak jak do innych rzeczy, czyli pedantycznie. Czy ambicjonalnie? Próbowałem, ale jednym z tych cudownych sekretów golfa jest umiejętność sprowadzenia zbyt ambitnego gracza na ziemię. Kryję się wiec nieco z moimi ambicjami, ale aspiracje mam, a co, jednocyfrowe. Nie powiem nic oryginalnego. To fantastyczny nauczyciel życia. Uczy pokory, samodyscypliny, myślenia strategicznego. Wymaga opanowania, szybkiego tłumienia emocji, karze za pochopne decyzje, a nagradza słońcem i piękną przyrodą, bo wynikiem nigdy. Samo życie.

Golf&Roll: Mówi Pan, że jest mocno zorientowany na sukces. Jakim zatem prezesem będzie Jarosław Sroka?

J.S.: Będę prezesem, który będzie zarządzał przez przykład. To dla mnie najważniejsze. Moją ambicją jest stworzenie partnerskiej platformy wymiany myśli i poglądów. Nowej strategii PGA nie stworzy samodzielnie jej nowy prezes! Ona powstanie w wyniku konsultacji i dyskusji ze wszystkimi uczestnikami. Nie mam gotowej recepty na przyszłość profesjonalnego golfa w Polsce, ale wydaje mi się, że z racji swojego doświadczenia, jestem w stanie stworzyć lub być pożyteczna częścią przyjaznego środowiska dla takiej debaty. Chciałbym, żeby szyld PGA Polska był synonimem najwyższych kwalifikacji profesjonalnych i etycznych. Żeby miał zauważalny głos w strukturach międzynarodowych, żeby wyznaczał standardy w dziedzinach, które wspólnie określimy, np. kształcenia dzieci i młodzieży. Bardzo liczę na to, że miarą pracy mojej i tego zarządu będą wymierne osiągnięcia i zaangażowanie, a nie jedynie liczba wspólnie rozegranych rund golfa.

Golf&Roll: Dziękuję za rozmowę.

„Golf&Roll” nr 2 (9)/2012

fot. G&R/strzalynafairwayu.pl

Brak komentarzy (0)

Napisz komentarz

© 2023 Magazyn golfowy GOLF&ROLL, wydawca: G24 Group Sp. z o.o