Now Reading
Loża szyderców

Loża szyderców

Szyderczy duet znowu w akcji, czyli golfowe wydarzenia z Polski i świata z przymrużeniem oka. 

Kacper Bobala: Moim absolutnym hitem ostatnich miesięcy i prawdopodobnie Ninją wszech czasów w zawodowym golfie zostanie Daniela Holmqvist. Podczas kwalifikacji do Australian Open golfistka poczuła nagle silny ból w nodze, co – jak się okazało – było wynikiem ukąszenia przez Czarną Wdowę, jak mi wiadomo jednego z najbardziej jadowitych pająków na świecie. Żeby nie mieli Państwo wątpliwości, nie tylko kontynuowała grę, ale wyciągnęła sobie jad z nogi za pomocą tee! Czy kolega Zembrowski przypomina sobie podobne sytuacje?

Tomasz Zembrowski: Oczywiście, kąsały mnie już wyjątkowo jadowite zaskrońce, ptaszniki, badylaki pospolite i mniej pospolite, kleszcze, a nawet… ogrodzenie pod napięciem mające z zasady kąsać niesforne i zbyt ciekawskie dziki. W związku z powyższym, sam akt ukąszenia nie robi na mnie najmniejszego wrażenia, natomiast sposób wykorzystania tee już jak najbardziej. Natura poznaniaka nie pozwala mi obok tego przejść obojętnie, bo to marnotrawstwo okropne! Jakby takiego tee’sa połamała jeszcze przed oddaniem uderzenia! Rozumiem, że żaden z mężczyzn się nie rzucił, żeby pomóc i wyssać. A to w sumie jeszcze bardziej bolesne „kąśnięcie” niż samo ukąszenie przez pająka.

K.B.: Oj, myślę, że wielu zamieniłoby się z tymże pająkiem i dziabnęło młodą Szwedkę w kostkę. Nie ma co się jednak zbytnio rozmarzać… W poprzednim numerze rozmawialiśmy o przejściu Rory’ego McIlroya do nowej stajni sprzętowej. I wbrew temu, co przypuszczałem, to jednak Nike, a nie Kubota, został nowym sponsorem Irlandczyka. Jednakże „bomba atomowa”, którą miało być wielkie przejście do Nike’a, okazała się jak na razie ledwo słyszalnym kapiszonem, a wyniki McIlroya – delikatnie mówiąc – pozostawiają wiele do życzenia. Podczas turnieju Honda Rory zszedł z pola pod pretekstem bólu zęba. Jednakże wynik +7 po 8 dołkach mógł być prawdziwym powodem rezygnacji z turnieju. Czy myśli kolega, że będziemy mieli tu powtórkę z Davida Duvala?

T.Z.: Podobno klapki Kubota nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa, ale prawda jest taka, że jeżeli jeszcze całego działu PR w Nike’u nie zwolnili, to pewnie połowa i tak leży już na intensywnej terapii po rozległych wylewach, udarach i zawałach. Rory McIlroy jest na razie w tym sezonie… golfowym Dreamlinerem (który wcale dużo mniej od tego latającego nie kosztuje) – z każdym kolejnym startem ma coraz większe awarie. A ból zęba uważam za fortel sprytny i cwany, tym bardziej, że ponoć promieniowała ósemka. Czy Rors owe ósemki posiada, moja wiedza tak daleko nie sięga. Sądząc po werbalnych popisach, mam wątpliwości. A powtórki z Duvala się nie spodziewam, przynajmniej nie życzyłbym sobie i innym, bo aktualnie David jest na… 1433. miejscu w rankingu światowym, a kiedyś, jakby ktoś miał czelność nie widzieć, był przez 15 tygodni najlepszym golfistą świata.

K.B.: Oczywiście życzymy, aby Rors nie znalazł się na tym samym miejscu co Duval, a większości działu PR w Nike’u szybkiego powrotu do zdrowia i dobrej strategii odrobienia tych 250 milionów. Kolejny temat i znowu Nike w tle. Wielu golfistom nasuwa się ostatnio pytanie, czy po 6 zwycięstwach w 12 turniejach można powiedzieć, że Tiger wrócił, czy to jeszcze za mało? Udało mu się również zbliżyć do swojego rekordu w liczbie birdie podczas turnieju i to nie byle gdzie, bo na WGC-Cadillac Championship na słynnym polu Blue Monster! Żeby tego było mało, w pierwszych dwóch rundach zrobił 17 birdie, co daje nam „ptaka” praktycznie na co drugim dołku. Czy kolega myśli, że Tiger już wrócił czy jeszcze nie?

T.Z.: To pytanie słyszę od dawna i z każdym kolejnym zwycięstwem powraca ono ze zdwojoną siłą, co – szczerze mówiąc – zakrawa na kpinę albo świadczy o indolencji pytających. Przecież on już wrócił, usiadł, nawet się wygodnie umościł… i wygląda na to, że się nigdzie nie wybiera. Jest dziś numerem jeden, a Rory zrobił wszystko, żeby mu fotel lidera oddać bez walki. Eldrick jest mechaniczny i pozbawiony emocji, Rors jest chimeryczny, emocjonalny i nieobliczalny. Dla golfa byłoby najlepiej, gdyby obaj grali na maksa, ale obawiam się, że przy takiej grze Tigera, nawet McIlroy będący w formie może podzielić los Phila Mickelsona – golfowego Adama Miałczyńskiego z „Nic Śmiesznego” – wiecznie drugiego. Czekam z niecierpliwością, aż się zestarzeje…

K.B.: Tu kolego Zembrowski śmiem się nie zgodzić. To, że wrócił, rozumiem, aczkolwiek myślę, że ma lekko przypiłowane pazurki i kiedy lokowany kolega z Irlandii przyzwyczai się do łyżwy na wszystkim, co trzyma w dłoni, może być ciekawiej niż od początków Tigera. Kolejna sprawa. Naszej uwadze nie mogła umknąć oczywiście druga piosenka słynnego golfowego bandu GolfBoys. Ben Crane, Ricky Fowler, Hunter Mahan i Bubba Watson po raz kolejny pokazują, że obraz golfa się zmienia, wciągając w swoje gierki słowne coraz większą liczbę graczy z PGA Tour. Osobiście uważam, że tego typu akcje są dla promocji golfa genialne. Może to już czas na polską edycję? Czy kolega zaangażowałby się w taki projekt?

T.Z.: Będę się modlił, żeby kolegi koncepcja okazała się snem proroczym. A co do GolfBoys. O takim projekcie to ja marzę i to nieskrycie od dawna, ale najwyraźniej nie mam daru przekonywania, bo żaden z towarzyszy z PGA nie podzielił mojego entuzjazmu. Jak będziemy w dwójkę lobbować, to szanse powodzenia rosną. Na wstępie zaznaczam, że z gołym torsem nie występuję, ale mogę się przebrać na przykład za płetwonurka, kominiarza albo pokojówkę. Nawet bym porymował o naszym podwórku. A jak jesteśmy już przy naszym podwórku, to co kolega sądzi o pomysłach rządowych? Minister Sportu i Turystyki Asia Mucha (swoją drogą z takim nazwiskiem to z urzędu powinna dostać tekę Ministra Środowiska) wzięła się za porządki w dotacjach do dyscyplin i co się okazało? Że golf musi być samowystarczalny i nic nie dostanie.

K.B.: Jeżeli chodzi o goły tors, to ja mogę wystąpić z tzw. Małą Italią, chociaż obawiam się, że liczba młodych kobiet mdlejących podczas naszych koncertów mogłaby osiągnąć poziom Beatlesów. Ale wróćmy do poważnych tematów. Aż tak źle, że nic nie dostaniemy, to nie jest. W sumie zawsze mogliśmy skończyć jak zapasy, tylko nie byłoby komu medali odsyłać. Tak jak i do teraz myślę, że jakoś damy sobie radę, a to, co minister „Owad” nam zabrała, nie sprowadzi nas do pełnego lamusa…

ciąg dalszy… „Golf&Roll” nr 1 (12)/2013

Brak komentarzy (0)

Napisz komentarz

© 2023 Magazyn golfowy GOLF&ROLL, wydawca: G24 Group Sp. z o.o