Majorka – wyspa przeklęta?
Lekarz, który golfa pokochał miłością bezgraniczną. Klubowicz Kalinowych Pól wraz…
Majorka to wyspa przeklęta. Przeklęta dla tych, co kochają spokój. Lotnisko zatłoczone jak Piccadilly Circus w godzinach szczytu. Żar z nieba miesza się z potem łaknących żaru z nieba. Autobus na autobusie, taksówka na taksówce, walizka na walizce i sikające dziecko na środku przejścia dla pieszych. Jak przejść z bagażem golfowym? Gdzie mam się zmieścić wypożyczonym samochodem?
Tekst: Jacek Zaidlewicz
Nie dziwię się tubylcom, że rysują samochody nietubylcom. Ponieważ się nie dziwię, wykupiłem pełne ubezpieczenie, a i tak po godzinie miałem zarysowany samochód.
O Majorce rozpisywać się nie będę. Według mnie wyspa nie ma uroku Madery, tajemniczości Wysp Kanaryjskich też nie ma.
Co ma? Tłumy Niemców i kolarzy. Kolarze szosowi są wszędzie i łatwo nie mają, bo ruch duży, a oni razem z tym ruchem, bo ścieżek rowerowych brak. Plaże też takie sobie. To po co w ogóle przyjeżdżać na Majorkę? Na golfa, miły bracie, na golfa!
Dziewiętnaście pól w zasięgu godziny jazdy w pełni ubezpieczonym (oczywiście) samochodem z wypożyczalni. Zagrałem na skrupulatnie wyselekcjonowanych przez komputer sześciu i każde okazało się piękne.
Son Gual
Green fee: ok. 140 €
Pole bez specjalnego „wow”, bez dramatyzmu. Utrzymane w stylu tureckim, jest zatem zielono, równo, a wszystko dopieszczone w szczegółach. Links, ale taki nie dla owieczek, bo za drogi: 140 euro w czasach rosnącej w kraju inflacji.
Pole trudne, dla golfowej inteligencji i – jak piszą – z największymi na świecie 66 bunkrami. Piękne te bunkry i pięknie wyrzeźbione, z sypkim piaskiem, pięknie zasłaniające fairwaye i greeny. Zawsze to mniej podlewania.
Sześć tee boksów na każdym dołku, po trzy na każdą płeć. Zaczynając od czarnych, długich na 6621 m, do najkrótszych, czerwonych, na 4961 m. Można więc się bawić na polu przez kilka dni, zmieniając tylko kolory.
Twierdzą, że są śmietanką na hiszpańskim golfowym torcie. Piszą, że co najmniej trzy dołki plasują się wśród najlepszych w Europie. Fajnie piszą i fajnie się gra. Pole dla miłośników lotnictwa. Co minutę nad głowami rozpaczliwie walczących o utrzymanie piłki na fairwayu golfistów przelatuje samolot. Niemcy lecą, na plażę. Za to na polu spokój.
Alcanada
Green fee: ok. 165 €
Prowadząc poważne rozmowy z menedżerami pól golfowych, dochodzę do wniosku, że każde pole, na którym mam za chwilę zagrać, jest najpiękniejsze na świecie. Son Gual – najlepsze na Majorce? To obraza, ono jest najlepsze w Hiszpanii, w setce w Europie i znajduje się w tysiącu na świecie! Jestem na polu Alcanada. Son Gual? Żart. Alcanada jest tym naj… w Hiszpanii i wszędzie indziej.
Alcanada się ceni. Każdy golfista to 135 euro. Od jutra, a gram 22 września, będzie 165. Czy warto jednak podać kartę kredytową? Robert Trent Jones Jr. ulepił cudo. I to tak długie, że aż czasami za długie. Sześć i pół kilometra cuda. Dobrze, że mnie to nie dotyczy. Polak gra z żółtych i mam przed sobą 6150 metrów. To i tak z trzysta metrów za długo. To może z zielonych? Z trudem zejdziesz poniżej 6000 m. Z niebieskich 5650. Nic z tego mieszania kolorów. Honor Polaka z innego niż z żółtego grać nie pozwala!
Pole okrzyknięte przez latającą po golfowym świecie trójkę (Caddie, siostrę Caddie i mnie) ekscytującym. Wartym każdego wydanego centa. Nie dość, że wyrzeźbione w naturze, że obfituje w różnice wzniesień godne Tour de France, to ma w sobie gładkość i jędność nastolatki. A jeszcze na koniec gry podarują ci zawieszkę z herbem klubu i wygrawerowanym twoim imieniem i nazwiskiem. Dobrze, że nie grawerują wyników…
Na tym polu zdecydowanie trzeba zagrać.
Capdepera
Green fee: 84 €
Wita nas Mattias i, o dziwo, nie mówi, że jego pole najpiękniejsze. Mówi, że od pół roku nie padało i przeprasza za stan pola. Dziwię się, gdyż Alcanada czy Son Gual są w dobrym, wręcz doskonałym stanie. A on pociera kciukiem o palec wskazujący i rozumiemy się bez słów.
Gramy i nie narzekamy. I w zachwytach gramy. Może nie nad pierwszą dziewiątką, która jest, jak na moje standardy, dosyć normalna. Za to druga to przeżycie wręcz ekstatyczne. Ukryta w zalesionej górskiej dolinie okazuje się wymagająca i piękna. A dołek numer 15 jest najpiękniejszy na całej Majorce! Par 3 zamknięty ze wszystkich stron górami i 150 metrów carry – i to parę pięter w dół. Jedna uwaga ogólna: jeżeli gracie z paniami na trudnych polach, zabierajcie je na swoje żółte tee boksy. Bardzo często prawdziwe piękno dołka widoczne jest tylko z męskich platform. Z damskich najpiękniejszy dołek świata potrafi wyglądać byle jak.
Pole z wodnymi kaskadami, basenami, murkami, wieżyczkami, dopieszczone i estetycznie przemyślane. Tylko wody brak. Ale jak przymkniesz oczy i napełnisz te baseny, strumienie, będzie jak w niebie… Green fee to koszt 75 euro. Dopłacasz 9 euro i grasz cały dzień. Tylko skąd brać siły?
T Golf Country Club (dawniej Poniente)
Green fee: 100–130 €
W progu recepcji pojawia się Alejandra. Z uśmiechem i radośnie. A ja, niewychowany Polak, niegrzecznie atakuję: „Pewnie powiesz, że twoje pole najpiękniejsze?”. Alejandra uśmiecha się i ripostuje: „To twoje zadanie, zagraj i oceń”. Więc gram. Między Niemcami, bo Niemców na majorskiej ziemi najwięcej. Nowy właściciel pola to też Niemiec.
Pole zaczęło swoją przygodę od kur. Kury, tysiące kur grały na tym polu od lat. A potem przyszedł człowiek, który kur nie lubił, więc wysłał je do garnka, sprzątnął kupy i zbudował pole golfowe, które nazwał Poniente. Bankrutował przez lat 40, aż zbankrutował. I trzy lata temu znalazł się kolejny chętny na topienie pieniędzy, zamknął pole na półtora roku, wpompował kolejne 15 milionów euro i tak powstało najpiękniejsze pole na Majorce, przemianowane na T Golf Country Club.
Morze znajduje się 5 kilometrów od tee boksu jedynki, więc go nie widać. A że nie wypada, żeby na wyspie nie było widać wody, to trzeba ją czymś zastąpić. No to zorganizowano 15 jezior. Pięknych i ukochanych przez czaple. Nie są one jednak dla gracza zbyt uciążliwe (jeziorka, nie czaple). Usadowiły się po bokach fairwayów, a rolę „utrudniaczy” przejęły bunkry.
Największym atutem tego pola są widoki na góry Tramontana, dobro narodowe Majorki. Aż nie chce się grać, tylko usiąść i chłonąć. Nie ma co się dziwić, że Chopin, który pomieszkiwał niedaleko, zamiast pisać, chłonął piękno gór i czekał na budowę T Golf. W roku 1836 na Majorce padało bez końca. I z tego padania powstało Preludium deszczowe, bo jak na Majorce pada, to preludia z deszczem spadają. Chopin podniósł i opublikował. George Sand była zachwycona. Pole ma największe greeny w okolicy, co teoretycznie powinno cieszyć. Każdy approch wchodzi, ale jak potem dojechać do dziury? Najczęściej w trzech, szczególnie że trawa na T Golf najszybsza na wyspie.
Son Servera
Green fee: 102 €
Pole ma 52 lata, a w jego herbie rośnie drzewko, pewnie oliwka albo pinia. Nieważne co, ważne, że drzewa przeszkadzają w grze. Dużo tego, a fairwaye przez to wąskie i trudne do trafienia. Drivera lepiej zostawić w torbie i bawić się żelazami, szczególnie że dookoła znajdują się także pagórki, ślepe dołki i dog-legi. Grają tu głównie Niemcy i, jak to na Majorce, szukają. Wszyscy szukają, ale znajdują, bo roughy przezornie są skoszone na krótko. I tak się gra na polu Son Servera. Szukająco.
Atrakcją pola jest „Pine Trap” – piniowa pułapka. Składa się z pięciu dołków (3-7) ułożonych w kwadrat, a ich zadaniem jest zniszczyć dobry wynik każdemu golfiście. Na zaczynającym zabawę dołku numer 3 stoją wielkie, kolorowe tablice, z których Jack Nicklaus informuje: „Na tych dołkach możesz wygrać wszystko lub stracić wszelką nadzieję na dobry wynik”. Dodatkowo podany jest hasztag, pod którym możesz pochwalić się swoim rewelacyjnym wynikiem. Ja się nie pochwaliłem. Nie jestem chwalipiętą. Pine Trap ma swój pierwowzór na polu golfowym Augusta, ale tam tworzą go trzy dołki nazwane, znamienne, Amen Corner.
Do ciekawostek związanych z Son Servera należy obowiązkowa dziesięciominutowa przerwa w Half Way Buffet. Nie pijcie piwa. W trzydziestostopniowym upale smakuje wybornie, ale gra już się nie klei. Nie tylko Pine Trap może wykoślawić wynik.
Grać? Jeżeli do gry podchodzisz na luzie, baw się dobrze. Ambitni mogą mieć kłopoty ze zrozumieniem, dlaczego im nie poszło.
Andratx
Green fee: 120 €
Tego pola miało nie być. Planowałem zagrać na pięciu, a dwa dni przeznaczyć na zwiedzanie. Jak zwykle nie wyszło. Wracaliśmy po grze z T Golf i natknęliśmy się na drogowskaz „Golf Course”. Skręciliśmy, wysiedliśmy i zobaczyliśmy. Następnego dnia już graliśmy. Oczarowani.
To pole niespodzianka. Dołki porozrzucane w nieładzie między górkami i dolinkami, często bez kontaktu ze sobą. Każdy z nich to jednak perełka. Tee boksy pod chmurami, a w dole greeny jak chusteczki. Mają dołek par 5 o długości 609 metrów. Mają różne cuda, żeby uprzykrzyć grę. Takie uprzykrzanie biorę jednak w ciemno. Pole jest trudne i wyciąganie z torby drivera to często karkołomna decyzja, chyba że zawsze uderzasz prosto…
Jest i skaza: kilka razy przekracza się jezdnię, obok znajduje się ogromny hotel w budowie, mało miejsc parkingowych. Greeny jak owce przed strzyżeniem. Gdzie poleci piłka, jedna trawa wie. Pole drogie, a za utrudnienia w grze zniżki nie dają.
Mimo że Andratx to diament ze skazą, i tak mógłbym na nim grać i grać, i grać.
I o dziwo tu też Niemcy.
Podsumowanie
Majorka jest straszna. Za gorąca, za tłoczna, za mało „plażysta”. Jedyny sposób na te majorskie przywary to ucieczka na pola golfowe. Pięknie, spokojne, z marshallami, którzy – kiedy podasz swój wynik – spojrzą na ciebie z cudownym niedowierzaniem w oczach i z uznaniem pokiwają głowami, a ty będziesz rósł i rósł, a potem z wdzięczności dasz skromny napiwek. A on, ten obdarowany, podziękuje i oświadczy, że wzniesie wieczorem toast za twoje zdrowie i za twoje dobre wyniki – świeżym, zimnym piwem. Ba! Czterema piwami.
I jak tu nie lecieć na Majorkę? I jak nie zagrać rundy życia, kiedy masz świadomość, że w zaciszu majorskiego domu ktoś wypije za twoje zdrowie świeże piwo z pierwszego chmielowego tłoczenia?
fot. IAGTO/obiekty golfowe
Zobacz przykładowe oferty wyjazdów na Majorkę o Golf Booking Travel
Viva Cala Mesquida Resort & SPA
5 nocy/ HB /3 green fee – od 2741 zł