Now Reading
Sport we krwi

Sport we krwi

Kiedy Tomek Iwan, znany większości Polakom przede wszystkim z sukcesów z murawy piłkarskiej, mówi o golfie, jego oczy się śmieją, a on sam przestaje nerwowo patrzeć na wciąż dzwoniący telefon. Były piłkarz specjalnie dla „Golf&Roll” zdołał wyrwać się z sideł obowiązków dyrektora ds. organizacyjnych przy reprezentacji Polski w piłce nożnej i porozmawiać o sporcie, który „znalazł” go dokładnie we właściwym momencie jego życia.

Golf&Roll: Zacznijmy od piłki, ale nie tej małej, ale od dużej. Ta duża to występy w reprezentacji Polski, gra w lidze holenderskiej. Jak to się stało, że tak właśnie potoczyła się kariera chłopaka z Ustki? To była długa droga?

Tomasz Iwan: Na pewno. Myślę, że jak w każdej dziedzinie w życiu było w tym i trochę szczęścia, na pewno dużo pracy, wysiłku i uporu w dążeniu do wytyczonych celów. Oczywiście, grając jeszcze w Ustce, nie zakładałem, że będę reprezentował kiedyś Polskę, ale po drodze wytyczałem sobie kolejne cele, do których z uporem dążyłem. Występując w trzeciej lidze w Gryfie Słupsk, marzyłem, żeby grać w polskiej pierwszej lidze, a jak to się udało, pojawiły się kolejne cele. Podstawą jest determinacja i ciężka praca – być może kibicom lub osobom z zewnątrz może się wydawać, że jest to wszystko łatwe i przyjemne, natomiast bycie sportowcem zawodowym to naprawdę katorżnicza praca. Skutki tej pracy od jakiegoś czasu doświadczam – kontuzje, operacje kolan czy granie w golfa z meleksa, bo przejście 18 dołków jest już dla mnie sporym wysiłkiem.

 G&R: Czy piłka nożna była Twoim przeznaczeniem? Miałeś na życie inne scenariusze?

T.I.: Innych scenariuszy nie było. Mój ojciec grał kiedyś w piłkę, był trenerem piłkarskim, a także moim pierwszym trenerem, więc już jako kilkuletni chłopiec towarzyszyłem mu podczas zajęć. W piłkę grał także mój starszy brat i chyba po części ojciec nie  pozostawił mi wyboru. Myślę, że na tamtym etapie nikt nie przypuszczał, że moja kariera aż tak się rozwinie, ale widzę w tym głównie dużą zasługę mojego ojca, że mnie do tej piłki namówił. Cieszę się, że później mógł mnie zobaczyć grającego z Orzełkiem na piersi, bo wiem, jaką czuł wtedy satysfakcję. Mój syn także gra w piłkę i mam nadzieję, że ja również kiedyś takiego momentu doczekam. Wyboru zatem nie miałem, piłka była moim przeznaczeniem.

G&R: Z perspektywy czasu, czego przede wszystkim nauczyłeś się w trakcie tych kilku lat zawodowego grania w piłkę?

T.I.: Bardzo wiele. Myślę, że ogólnie sport uczy bardzo wiele. Przede wszystkim dyscypliny, systematyczności – to ważne cechy, które kształtują nas jako ludzi. Jeżeli człowiek się czemuś poświęca, musi zrobić bardzo wiele, by zrealizować swój cel. Sport wychowuje, nieważne czy jest to piłka nożna, golf, czy jakakolwiek inna dyscyplina. Piłka nożna ze względu na to, że jest sportem drużynowym, uczy funkcjonowania w grupie, relacji międzyludzkich. Tego wszystkiego przez piłkę się nauczyłem i te cechy przekładają się też na moje życie codzienne.

G&R: O ile piłka była przeznaczeniem, a czy w takim razie był nim także golf?

T. I.: Przeznaczeniem absolutnie nie był. Stał się w pewnym momencie życia moją pasją sportową już po czynnym uprawianiu piłki nożnej. Było w tym dużo czystego przypadku, ale przyznaję, zadziałała także i magia golfa. Ci, którzy grają, wiedzą doskonale, że golf potrafi wciągnąć jak żadna inna dyscyplina. Nie od początku jednak tak było. Do golfa przymierzałem się już kiedyś, jeszcze w Holandii, kiedy razem z drużyną miałem okazję być na polu golfowym, uczestniczyć w treningach. Nie wiem, chyba wtedy nie był to  jeszcze mój moment, pewnie zbyt bardzo byłem zajęty jeszcze piłką. Dopiero 3-4 lata temu już w Polsce dostałem propozycję, by wziąć udział w turnieju Pro-Am na Lisiej Polanie, a wcześniej, by wspólnie z kolegami sportowcami i tak zwanymi celebrytami do tego turnieju się przygotować. Było nas kilku, m.in. Piotr Świerczewski, Rafał Brzozowski, Radek Majdan. Skończyło się na tym, że tylko ja z tej grupy załapałem bakcyla golfowego i zostałem totalnie wchłonięty w tę, nie bójmy się użyć tego stwierdzenia, sektę golfową.

G&R: Jako dyrektor ds. organizacyjnych jesteś teraz znowu mocno związany z reprezentacją. Wcześniej sam w reprezentacji występowałeś. Dlaczego, według ciebie, wciąż nie potrafimy zbudować reprezentacji, która będzie w stanie spełniać sportowe marzenia wszystkich Polaków? A przecież taką już kiedyś mieliśmy…

T.I.: Myślę, że to jest problem tak duży, że moglibyśmy rozmawiać o tym i cały dzień i chyba nie znaleźlibyśmy gotowej recepty, tak wiele czynników się na to składa. Według mojej oceny, to niezaprzeczalny fakt, że polska piłka nożna przeżywa duży kryzys. Reprezentacja jest tą drużyną, która jest na świeczniku, ale jeśli spojrzymy na całą polską Ekstraklasę i drużyny, które już od kilkunastu lat nie grają w Lidze Mistrzów, to tu to wszystko się zaczyna. A zaczyna się, według mnie, jeszcze niżej, a mianowicie w szkoleniu młodzieży, które w pewnym momencie zostało mocno zaniedbane. Dotknął nas też postęp cywilizacyjny – żyjemy w takich a nie innych czasach. Kiedyś każdy z nas był na boisku, każdy miał swoje boisko pod domem, a po szkole wszyscy spotykali się, by pograć w piłkę. Teraz przyszły takie czasy, że młodzież ma w domu kilkadziesiąt programów telewizyjnych, internet, portale społecznościowe i – niestety – do tego sportu trzeba ją mocno zachęcać. Kiedyś nie trzeba było tego robić. Każdy z nas uprawiał jakiś sport, a większość z chłopaków grała w piłkę. W pewnym momencie to się skończyło, a problem został zlekceważony. No i mamy takie efekty a nie inne. W tej chwili Polski Związek Piłki Nożnej bardzo pracuje nad tym, by to zmienić. Są na to konkretne przykłady, jak chociażby Turniej z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku – to największy tego typu turniej w Europie, w którym uczestniczy 200 tys. dzieci. Lada moment stworzy się również Akademia Młodych Orłów, czyli projekt dla dzieci w wieku 6-7 lat. Wszystkimi sposobami chcemy te dzieci, które siedzą w domu, wyciągnąć na boisko. I to chyba jest odpowiedź. Kiedy pojrzymy także na liczbę dobrych zawodników – wszyscy mówimy, że mamy świetnych piłkarzy i wymieniamy Lewandowskiego, Piszczka, czy też bramkarzy – to widzimy, że jest ich zdecydowanie za mało. Dwadzieścia lat temu, kiedy ja grałem, było więcej polskich graczy w klubach zagranicznych i poziom piłki w kraju był, według mnie, o wiele wyższy. To nie jest tylko moja opinia, ale są na to konkretne dowody. Polskie drużyny grały w rozgrywkach Ligi Mistrzów, polska reprezentacja automatycznie zajmowała znacznie wyższe miejsca w rankingach. Problem jest złożony. Poprzez zmiany ustrojowe w naszym kraju sport zszedł na dalszy plan i to nie dotyczy tylko piłki. Jeśli spojrzymy na igrzyska olimpijskie, w których zdobywamy dosłownie kilka medali, to widzimy, że ten kryzys dotknął cały polski sport. Przykład piłki nożnej z racji tego, że jest ona sportem narodowym, jest najbardziej zauważalny.

G&R: Przyznajesz, że piłka nożna w porównaniu z innymi sportami jest na uprzywilejowanej pozycji. Martyna Mierzwa, czołowa polska golfistka, udzielając wywiadu, mówiła, jak ciężko jest u nas grać zawodowo w golfa. Z drugiej strony przyznała, że te przeszkody, m.in. w zdobyciu sponsorów, kształtują ją jako sportowca. Może zatem piłkarze mają za łatwo?

T.I.: To prawda, że wynik rodzi się niejednokrotnie w bólu i trudzie i to, co nas nie zabije, to nas wzmocni. To fakt, piłkarze są rozpieszczani, jednak takie są prawa rynku. Myślę, że jest coś w tym, że inni sportowcy czasami z zazdrością i złością patrzą na piłkarzy, bo to my mamy stadiony, sponsorów. Ale to rynek kształtuje sytuację, piłka nożna jest sportem komercyjnym. Mecze oglądają miliony ludzi, sponsorzy pchają się do piłki, a zawodnicy wyceniani są na dziesiątki milionów euro. Tak się dzieje, że w życiu nie ma sprawiedliwości, z tym chyba się zgodzimy. Rozumiem sportowców, którzy trenują równie, o ile nie ciężej, że gdzieś ze złością patrzą na piłkarzy. Tego jednak nie zmienimy, piłka nożna jest takim sportem, że ściąga tłumy.

G&R: Mówiłeś, jak trudno jest przyciągnąć do sportu młodych ludzi, nawet do uwielbianej przez większość piłki nożnej. Z golfem sprawa zatem wydaje się stracona już na starcie..

T.I.: Myślę, że dużo się zmienia w naszym kraju, ale nie da się ukryć, że golf ma otoczkę dyscypliny elitarnej i kojarzy nam się raczej ze sportem drogim. Nie do końca musi tak być, ale coś w tym jest. Żeby grać w piłkę, wystarczy iść do klubu i zacząć treningi, żeby zacząć grać w golfa, trzeba nabyć sprzęt, grać na polu. To wszystko są oczywiście koszty i wydatki o wiele większe niż w przypadku piłki. Kolejna rzecz to dostępność obiektów golfowych. Wiemy, na jakim poziomie, jest golf jeśli chodzi o statystyki i liczby. To się na szczęście zmienia i akcje takie jak Otwarte Dni Golfa służą temu, by przyciągnąć do golfa większą liczbę ludzi, także młodzież. To jednak dopiero początek drogi.

 G&R: Po zakończeniu kariery sportowej zostałeś przez chwilę „emerytem” i szukałeś pomysłu na siebie. Zacząłeś grać w golfa, pojawiła się piłka plażowa, w końcu pojawiła się praca w reprezentacji. Podobno wystąpiłeś tez w Tańcu na lodzie. Nie kusiła cie przez chwilę rola celebryty?

T.I.: Myślę, że nie. Celebryta to dla mnie osoba, która znana jest tylko z tego, że jest znana. Lata gry w lidze holenderskiej, występy w reprezentacji to moja wizytówka i myślę, że ludzie rozpoznają mnie głównie po tym. W pewnym momencie skończyła się kariera piłkarska i zaczęła się ta cała emerytura. Na pewno nie jest to łatwy moment dla każdego sportowca, wielu się gubi. Muszę powiedzieć, że golf pojawił się w bardzo odpowiednim momencie mojego życia, jest dla mnie substytutem piłki, formą rywalizacji, koncentracji, dyscypliny, ale i relaksu.

G&R: Czy zakładasz sobie sportowe cele w związku z golfem? W tym momencie, ze względu na obowiązki służbowe, jest ci pewnie ciężko…

T.I.: Golf jest dla mnie przede wszystkim rekreacją, bo – nie oszukujmy się – ludzie, którzy w moim wieku zaczynają grać w golfa, licząc, że będą zawodowcami, chyba sami robią sobie krzywdę. W golfie cenię to, że walczy się cały czas ze sobą, ważne jest każde uderzenie, nie ma przeciwnika. Oczywiście grając w turnieju, widzę, że charakter sportowca cały czas we mnie siedzi. Lubię wygrywać, ale także lepiej niż inni radzę sobie ze stresem.

 G&R: Jakim jesteś golfistą?

T.I.: Myślę, że spokojnym. Oczywiście, staram się grać jak najlepiej potrafię, ale też nie lubię zbyt napiętej atmosfery podczas rundy golfa. Rozumiem oczywiście etykietę i obowiązujące zasady, ale golf jest dla mnie sportem bardzo towarzyskim. Staram się rozładowywać atmosferę, bo golf sam w sobie jest sztywny, więc nie lubię, gdy jest zbyt poważnie. Jestem zwolennikiem golfa towarzyskiego, dlatego są golfiści, z którymi uwielbiam grać, ale są i tacy, z którymi nie lubię…

G&R: Co z piłką plażową? Czy nadal masz czas, by się nią zajmować?

T.I.: Jak najbardziej. Miałem nawet dzisiaj kilka ważnych spotkań, bo pod koniec czerwca (26-27 czerwca) organizujemy duży turniej w Sopocie. To duży sukces, turniej ligi europejskiej, Mistrzostwa Europy w Piłce Plażowej. Zagrają reprezentacje 8 krajów. Na tym polu nadal jestem aktywny, ale na golfa  niestety mam coraz mniej czasu… Ale wykorzystuję każdą chwilę. W bagażniku zawsze wożę ze sobą sprzęt i jak tylko czas na to pozwala, wyciągam na rundę prezesa Bońka…

Brak komentarzy (0)

Napisz komentarz

© 2023 Magazyn golfowy GOLF&ROLL, wydawca: G24 Group Sp. z o.o