Perły w koronie Algarve, czyli gdzie i za ile zagrać w południowej Portugalii
Lekarz, który golfa pokochał miłością bezgraniczną. Klubowicz Kalinowych Pól wraz…
Do Portugalii, konkretnie na południe, a jeszcze konkretniej do Algarve, poleciałem w styczniu z zamiarem wyłuskania golfowych pereł tego regionu. Na miejscu okazało się, że z tymi perłami jest pewien kłopot.
Jacek Zaidlewicz
Najpierw chciałem zwolnić wszystkich portugalskich greenkeeperów za brak należytego przykładania się do pracy, później zostałem przez tychże uświadomiony. Winę za przywiędły nieco stan fairwayów ponosi trawa o wdzięcznej nazwie Bermuda. Czym szlachetniejsza, tym łatwiej przemarza. A przymrozki odwiedziły zszokowaną tym wydarzeniem Portugalię w święta Bożego Narodzenia.
Algarve, leżący nad Oceanem Atlantyckim region Portugalii, oferuje zmarzniętemu przez zimę polskiemu golfiście 37 pól golfowych. Są one rozmieszczone na całej długości wybrzeża, czyli na 150 km. Ze wschodu na zachód prowadzi pusta autostrada, więc najdalej od siebie położone pola są w zasięgu zaledwie godziny i 15 minut. Wystarczy nawet niskobudżetowy samochód z wypożyczalni. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ 2 najpiękniejsze pola golfowe Algarve leżą od siebie w takiej właśnie odległości. Gdzie zamieszkać? Na zachodzie, centrum, a może wschodzie Algarve? Wybrałem wschód z powodu bliskości Hiszpanii (dzień na zwiedzanie Sevilli obowiązkowy). Jest w tym wszystkim jedno ale. Wschodnie Algavre to miejsce wyciszenia, kontemplacji swoich, jakże przecież wspaniałych wyników. Jeżeli jesteś młody, żądny żądz, musisz zamieszkać w centralnej części Algarve. W okolicach Vilamoury, Faro. Tam noc rządzi, a pola kosztują. Wybór należy do ciebie.
WYPRAWA
Od pewnego czasu eksperymentuję z wyjazdami niskobudżetowymi. W każdym razie chciałbym, żeby takie były. Na Wyspach Kanaryjskich nie wyszło – budżet został mocno przekroczony z powodu niebotycznie wysokich cen green fees. Jak się udało z Portugalią? Jak zawsze wylot z Berlina i po trzech godzinach z kawałkiem lądujemy w Lizbonie (300 km do wybrzeża i tamtejszych pól). Dlaczego nie w Faro (20 km do wybrzeża)? Proste! Do Lizbony loty są 3 razy tańsze i łatwiej znaleźć korzystny lotniczy tee time. Samochód z wypożyczalni plus pełne ubezpieczenie plus 7 noclegów w Castro Marim z wyżywieniem – nie przekraczamy 2000 zł na osobę. Nieźle. Zostało nam tylko paliwo, Via Toll na autostradach i green fees.
POLOWANIE NA PERŁY
Żeby zacząć ranking, trzeba wiedzieć chociaż wstępnie, które pola oceniać. Na wszystkich 37 zagrać się nie da. Kilka kliknięć w klawiaturę i wiemy, co wybrali Anglicy (podobno znają się najlepiej). The winner is… Monte Rey. To tylko 15 min od nas, więc jedziemy.
Monte Rei G&CC
Green fee: 170 euro
Zanim opiszę swoje doświadczenia z pola, oddajmy głos angielskim dziennikarzom golfowym: „Monte Rei Golf & Country Club jest po prostu najlepszym polem golfowym w Portugalii i prawdopodobnie w Europie. Położone na wzgórzach, zaledwie kilka mil na północny wschód od Tavira na wschodzie Algarve w Portugalii, w pobliżu granicy z Hiszpanią, to prawdziwy raj dla golfistów. Od momentu wjazdu przez bramę w Monte Rei wszystko, z czym masz kontakt, jest najwyższej jakości. To wyjątkowy obiekt, który oferuje golfistom wyjątkowe doświadczenia zarówno na polu golfowym, jak i poza nim.”
Ile kosztuje raj? Podobno wystarczy nie grzeszyć… Nie wystarczy. Trzeba zapukać do jego bram i wpłacić 170 euro. Zniżki, że zima? Zapomnij, grzeszniku! W raju zawsze jest przecież lato. Co jednak otrzymamy w zamian? Buggy prosto z taśmy montażowej, bieżnik 16 mm, przyśpieszenie jak w Ferrari, kocyk na siedzenie. Do tego wszystkiego dwóch panów od wypakowania, zapakowania i umycia kijów po grze, piramidy piłek na driving range i tychże dwóch panów klaszczących po każdym w miarę prostym strzale. Plus pilotowanie na pierwsze tee. Dyskretna, obserwująca twoje ruchy pani z kawą na kółkach, za którą, niestety, każą płacić 2,5 euro. Niestety, bo jest lurowata. Pewnie do raju przeniknął jakiś kosmaty z ogonem i robi krecią robotę. Ale potem zostajemy już sami z hektarami przepięknego pola z brązowym, niestety, fairwayem. Dosłownie zostajemy sami. I ta cisza. Żadnych maszyn golfowych, żadnych apartamentowców wokoło. Tylko natura i ty. Jak w Modrym Lesie o siódmej rano.
Pole górzyste, wodniste, piaszczyste. Czy jest trudne? Zależy, co chcesz osiągnąć, jaki masz handicap, itp. Zgoda – jest trudne. Podejdźmy jednak do tego inaczej – w raju o tak przyziemnych sprawach się nie myśli, ale się gra. A czysta dusza zawsze wygrywa, bez względu na wynik. Już zbieram fundusze na przyszłoroczne green fee. I oczywiście przyrzekam nie grzeszyć.
San Lorenzo GC
Green fee: 120 euro
„Magazyn Golf World w rankingu „100 najlepszych pól golfowych w Europie kontynentalnej” umieścił San Lorenzo na 28. miejscu. Pole zaprojektowane przez amerykańskich architektów Josepha Lee i Rocky’ego Roquemore’a uważane jest za jedno z najlepszych 100 pól golfowych na świecie.” I tu mam problem. Podobnie jak z polem Oceanico Victoria w Vilamourze (pole, na którym odbywa się turniej European Tour, również wysoko w rankingach). Oba zwyczajnie rozczarowują. A co najciekawsze, rozczarowuje przede wszystkim ich utrzymanie. Dobra, nie czepiam się, jest zima, Bermuda przemarzła.
To co z San Lorenzo? Niewarte swoich pieniędzy. Można je ominąć bez straty, a za oszczędzone pieniądze zagrać dwa razy na Santo Antonio, dawniej Parque de Floresta.