Humor
Przez kilka sezonów najlepszy zawodowy golfista w Polsce, lider rankingu…
Kim wolałbyś być? Oboje wygrali więcej majors niż mamy palców u rąk. Gracz nr 1 (Tiger Woods) stał się ikoną, bohaterem dla całego pokolenia golfistów. Otrzymał ogromne wsparcie poprzez determinację i pomoc finansową ze strony ojca. Już w wieku 3 lat mały Tiger występował w TV, gdzie trafiał putty z jednego końca sceny na drugą stronę. Nie odbieram mu żadnej z zasług, ponieważ jego niesamowita samodyscyplina i ciężka praca sprawiły, że stał się prawdopodobnie najlepszym golfistą, który kiedykolwiek chodził po ziemi.
Czy zauważyliście ostatnio linie, które powoli zaczynają rzeźbić twarz Tigera? Lata spluwania, przeklinania i rzucania kijami powoli zostawiają swoje ślady na jego wykrzywionych w grymasie ustach. Może moglibyśmy wybaczyć mu to, że nigdy nie był do końca zadowolony, bo był najlepszym graczem świata. Ale nigdy nie pokazał takiej klasy jak mistrzowie przed nim: Norman, Watson, Nicklaus, Palmer, Hogan, Jones… Tiger był wzorem do naśladowania dla nowej ery golfa. Przerośnięte mięśnie, zaciśnięte pięści i zęby. Wygrana jest najważniejsza. Dziś wiele turniejów przypomina raczej kondukt żałobny. Większość profesjonalnych golfistów (których oglądamy w telewizji i których podziwiamy) gra zbyt wolno, nigdy się nie uśmiechają, a większość amatorów chce być dokładnie jak oni.
Gracz nr 2 (Lee Trevino) jest na przeciwnym biegunie spektrum osobowości. Nigdy nie znał swojego ojca. Zaczął pracować na plantacji bawełny, by pomóc swojej rodzinie, kiedy miał 4 lata. Dopóki nie wstąpił do armii w wieku 17 lat, nie wiedział, co to prąd i bieżąca woda. Trevino ochoczo przyznaje, że nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby go naśladować. „Mój swing jest tak zły, że wyglądam jak jaskiniowiec, zabijający swój lunch!” Słynie z umiejętności włączania i wyłączania swojej koncentracji jak za pomocą przełącznika światła. Pytany o nowoczesne trendy, które mówią, że każdy gracz powinien mieć doktora do spraw swingu, specjalistę od krótkiej gry i guru puttowania, odpowiada: „Nigdy nie miałem lekcji. Nie chodzi o to, że nie chciałem zapytać o pomoc, po prostu nigdy nie znalazłem nauczyciela, z którym nie mogłem wygrać na polu”. Grał w szybkim tempie i tak zapalał się do gry, że na przykład na 17. dołku podczas Open Championship w 1972 r. chippował piłkę, nie wiedząc nawet, który kij ma w rękach. Po prostu wyciągnął z torby jakiś kij z loftem i uderzył piłkę prosto do dołka.
Czy możliwe jest, aby nadal grać w golfa w ten sposób? Przynajmniej wtedy poruszalibyśmy się wszyscy o wiele szybciej. W czasach, kiedy niektórzy golfiści zabierają ze sobą na turnieje swoich dietetyków, jestem bardzo szczęśliwy, słysząc Trevino, kiedy mówi: „Psiakrew, daj mi czteropak piwa i kubeł z panierowanym kurczakiem na kolację, a następnego dnia skopię im wszystkim tyłki.”
[fot]fot. shutterstock.com[/com]