Na dzielonym 10. miejscu zakończył się dla Tigera Woodsa turniej Wyndham Championship. 39-letni Amerykanin od dawna tak dobrze nie grał, ale niestety nie udało mu się przełamać serii bez zwycięstwa.
Woods, który turnieju PGA Tour nie wygrał od dwóch lat, turniej zaczął od najlepszej rundy w ostatnich dwóch sezonach, w piątek było niewiele gorzej, a w sobotę obronił pozycję. Przed niedzielną rundą Woods miał tylko dwa uderzenia straty do liderów, ale początek gry miał słaby. Pierwsze birdie udało mu się dopiero na dziewiątym dołku, a potem na 11. przeżył dramat po potrójnym bogeyu na par4 i stracił wtedy szansę na naprawdę dobry wynik. Pocieszające jest to, że potrafił nieco straty odrobić, bo na czterech z ostatnich sześciu dołków miał birdie.
[youtube]tkSU3orSspQ[/youtube]– Miałem swoje szanse, ale nie potrafiłem ich wykorzystać. Spudłowałem kilka puttów, które powinny dać mi birdie, ale nie mogłem dobrze się wczuć – powiedział Woods.
39-letni Amerykanin zakończył turniej z wynikiem -13 zajął dzielone dziesiąte miejsce. Tym samym nie udało mu się zakwalifikować do FedExCup playoffs, a to oznacza dla niego koniec sezonu. Woods zapowiada, że teraz skupi się na odpoczynku, więcej czasu poświęci dzieciom. Będzie też leczył kontuzjowane biodro, które nieco dokuczało mu w ostatnich dniach. Jego kolejnym startem będzie otwierający kolejny sezon Frys.com Open w Kalifornii.
Choć Woods ostatecznie nie zajął wysokiej lokaty, to jednak podczas Wyndham Championship pokazał, że jeszcze go skreślać nie należy. W zeszłym roku miał poważną operację pleców, w tym roku też imały się go mniejsze i większe urazy, a wyniki były wręcz dramatyczne. W Greensboro dał znać, że jeszcze trochę paliwa w baku ma. Z drugiej strony zachwycać się też nie ma czym – w turnieju nie zagrał żaden z dziesiątki najlepszych graczy sezonu, a pole w Greensboro należy do jednego z najkrótszych w cyklu, więc i driver nie sprawiał tylu problemów.
Turniej Wyndham Championship wygrał Davis Love III (-17) z przewagą jednego uderzenia nad Jasonem Gore’em (-16). 51-letni golfista z Północnej Karoliny jest trzecim najstarszym zwycięzcą turnieju PGA Tour. W niedzielę miał 51 lat i 4 miesiące. Starszych było tylko dwóch – Art Wall, który wygrywając Greater Milwaukke Open w 1975 roku miał 51 lat, 7 miesięcy i 10 dni oraz legendarny Sam Snead, który w wieku 52 lat 10 miesięcy i ośmiu dni wygrał w 1965 roku Greater Greensboro Open.
[fot]fot. shutterstock.com[/fot]